belfegor belfegor
336
BLOG

Peter Gabriel, So – Back To Front Tour, Łódź – 12.05.2014

belfegor belfegor Kultura Obserwuj notkę 2

 To nie był tylko koncert. Owszem, mistrz Peter Gabriel, znakomita załoga na pokładzie z Tony Levinem i Manu Katche na czele, muzyka, wokale i światła. Ale było też coś więcej niż zwykłe odtwarzanie tysięcy razy granych fraz i śpiewanych tekstów. Był ten niewidzialny strumień wzruszeń, przypomnień, indywidualnych emocji, które są niezbędnymi puzzlami muzycznego świata kreowanego przez Gabriela. Światłowód łączący scenę z publicznością. To się czuje nawet na zarejestrowanych na płytach koncertach artysty. Na żywo czuje się lepiej i mocniej – z dreszczami na plecach i palpitacjami serca.

Załoga – najlepsza na świecie według Gabriela. Tony Levin, Manu Katche, David Sancious, David Rhodes.Że starsi, posiwiali, pomarszczeni? Ale też bardziej dojrzali i doświadczeni. Ileż w tym uroku, gdy Levin bawi się swoimi basami i gardłuje w „In Your Eyes” przy aplauzie tysięcy fanów. Gdy Manu z widoczną radością uderza w bębny i talerze, kreując soczyście brzmiący mocny bit. To się czuło w palcach stóp.   

Nie słuchałem płyty „So” w całości od kilku lat. I bardzo dobrze mi to zrobiło. Nie przypomniałem jej sobie także przed koncertem. I wygrałem, bo kiedy przyszła pora na danie główne rozpoczęte „Red Rain”, opanowały mnie takie wzruszenia, jak wówczas, gdy po raz pierwszy włączyłem „So” w moim starym poczciwym kaseciaku. Dawno to było, bardzo dawno.

Może jedyną osobą, za którą tęskniłem, była Paula Cole. Gdyby zaśpiewała z mistrzem „Come Talk To Me” i jeszcze „Blood Of Eden”, którego nie było, a powinno być! Ale przecież jakże intymnie zabrzmiało „Don’t Give Up” w duecie z Jennie Abrahamson i nie brakowało mi tutaj Kate Bush.

Gdyby po cudownie poetycko wykonanym „Mercy Street” koncert się zakończył, nie miałbym pretensji. Lecz umówiliśmy się na całość „So”, więc po chwili wyciszenia z potężnym uderzeniem wchodzi dynamiczny „Big Time”. Ludzie jeszcze zahipnotyzowani powoli budzą się z pięknego balladowego snu.   

Peter Gabriel skusił nas „Come Talk To Me”, zaprosił w „Red Rain”, zaczarował „Mercy Street” i przypieprzył młotem w łeb w „Sledgehammer”. To mało? Tak spełniają się marzenia. Reszta należy do nas – jak stwierdził Peter Gabriel, pozostawiając nas z naszymi wspomnieniami, nadziejami i marzeniami. Here comes the flood.

Taka jest moja muzyka, mój tajemniczy świat. Kocham go.

belfegor
O mnie belfegor

Bez książek świat byłby nudny, wolałbym nie żyć. Samotność jest lekarstwem. Nietzsche powiedział: Bóg umarł. Pomylił się: umarł Nietzsche, a Bóg żyje. Tzw. sztuka współczesna to hucpa i straszliwy gniot. Tak jak "Wyborcza". To nie ja wpieprzam się w politykę, to polityka wpieprza się we mnie.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura